Ale ze mnie prorok. Wczoraj pisałam o tym, jak test realnego życia i kuracja hormonalna wpływają na moje reakcje na reakcje innych na mnie.
I dzisiaj miałam okazję sprawdzić to ponownie w praktyce.
Niejaki Mateusz Cholewiński z Chodzieży napisał do mnie na priv na facebooku takie zdanie (cyt dosłowny) „...Powiedz mi jak to jest byc ciota i zrobic sie na babe...”
Moja reakcja ? Śmiać mi się chce, bo nawet, gdybym nadal w jakimkolwiek stopniu uważała się za faceta, to fakt, że interesują mnie tylko kobiety jakoś nie pasuje do tego „określenia” ( w cudzysłowie, bo nie chcę obrażać słowa określenie). Nie podjęłam z tym osobnikiem żadnej dyskusji tylko od razu go zablokowałam. Sam fakt do pewnego stopnia mnie rusza, ale raczej z powodu błędnego określenia. Nie miałabym nic przeciwko określaniu mnie lesbą, jak ktoś chce być wulgarny, bo ja jestem emocjonalnie lesbijką i nią pozostanę, gdyż kuracja hormonalna nie zmienia we mnie nic w tym względzie. Wręcz przeciwnie. Tak jak jeszcze kilka miesięcy temu określałam swoje skłonności jako bi, obecnie zdecydowanie tylko kobiety. Więc jaka ze mnie ciota, która w dodatku robi się na babę. Na babę to się może zrobić sam Mateusz Ch. Jak dla żartu na jakiejś imprezie przebierze się za dziewczynę, ale wątpię, by zrozumiał tą subtelną różnicę...I wcale mi na tym nie zależy.
Dzisiaj ponownie usłyszałam z ust szefa komplement, gdy widziałam się z Nim. Stwierdził, że wyglądam rewelacyjnie i że muszę sporo w siebie inwestować, bo to widać. I czy z takimi słowami można w jakikolwiek sposób zderzyć słowa Mateusza Ch. ? Można, lecz tylko po to, by zostały zmiecione jak pył przez letnią bryzę spod moich stóp, bo większej siły nie potrzeba.
To zresztą nie pierwsza taka wiadomość, jaką dostałam, ale wtedy jeszcze nie prowadziłam bloga, więc znikały bez komentarza. Teraz będę reagowała na takie zaczepki, bo w końcu jakie prawo ma ten ktoś, by w ogóle zwracać się do mnie per ty...