Powoli dochodzę do siebie po ostatnich kłopotach zdrowotnych. Za kilka dni ponownie odwiedzę moje obie Panie.
Zastanawiam się, czy kuracja odnosi już jakiś skutek. Od pewnego czasu biorę już Estraderm 100.
Myślę, że jednym z głównych pozytywnych skutków jest to, że nie odczuwam osłabienia. Fakt, nadal jestem lekko osłabiona, ale to na pewno wskutek niedawnej choroby i operacji oraz ogólnych predyspozycji mojego organizmu, który nie lubi jesieni i negatywnie na nią reaguje. Oczywiście, jesień ma i swoje cudowne strony, zwłaszcza jak dla mnie najpiękniejsza feria barw. Udało mi się już parę razy cieszyć na spacerach z pięknej jesiennej pogody i cudownych jesiennych barw.
Być może odczuwam pozytywne skutki kuracji w sferze psychicznej, bo w teście realnego życia to chyba jest najważniejsze.
Bardzo mnie cieszy to, że mogę prezentować się na co dzień w kobiecym wydaniu. Nie ma dla mnie problemu, że każdego ranka muszę zrobić makijaż, wręcz przeciwnie, cieszy mnie to. Ubieram się tak, by jak najbardziej podkreślać moje kobiece atuty, oczywiście, na ile pozwala aura. A ostatnio dodałam kolejny element do mego stałego wizerunku. Biust mam też w pracy i zaraz poczułam się pewniej. Takie próby już podejmowałam prędzej, ale wygoda zawsze zwyciężała. Teraz byłam nawet gotowa nosić moje protezy (nawet raz je miałam), ale jednak stwierdziłam, że szkoda mi ich uszkodzić, a skoro mam super push-upy, korzystam z nich i osiągam oczekiwany efekt. Tak, nie mam wątpliwości. Czuję się pewnie i nic nie jest w stanie mnie zawrócić. Jeżeli do tej pewności siebie przyczynia się także kuracja hormonalna, to jest to bardzo pozytywny skutek kuracji. Cieszę się też z tego powodu, że jestem w stanie normalnie funkcjonować, a wiem z rozmów z innymi osobami transseksualnymi, i to zarówno młodymi jak i zbliżonymi wiekowo do mnie, że bardzo rozpoczęcie kuracji bardzo destabilizowało ich normalne funkcjonowanie. Są przypadki, że taki stan trwa nawet przez wiele miesięcy, utrudniając skutecznie w miarę normalne funkcjonowanie zwłaszcza w sferze zawodowej. Wiem, bo także to podkreślała Pani Paulina, że najtrudniejsze będą pierwsze trzy miesiące, gdzie organizm będzie musiał się przestawić na nowe wyzwania. Ja już praktycznie mam ten okres za sobą i zaczynam czuć się coraz lepiej i pewniej. A gdy jeszcze dołożę do tego ten przykry fakt, że akurat w tym pierwszym okresie zachorowałam, a mimo to wszystko idzie ku dobremu, tym bardziej mogę czuć się szczęśliwa.
Nie pisałam do tej pory o teście realnego życia, który jest bardzo ważnym elementem tranzycji.
Słyszałam wiele opinii na jego temat, a także na to, jak długo powinien trwać. Sama początkowo uważałam, że kilka miesięcy wystarczy w zupełności. Już tak nie uważam. I ciesze się, że mój test trwa już ponad rok i potrwa jeszcze wiele miesięcy, bo do momentu złożenia pozwu to jest test życia. Tak to traktuję i tak to analizuję. Zwłaszcza w moim przypadku i osób, które kuracje rozpoczynają w kwiecie wieku taki test jest niezwykle ważny. Musimy sobie zdać sprawę, o czym wspominam zresztą w pierwszej scenie pierwszego odcinka „W obcym ciele”, że w moim wieku, a skończyłam 47 lat, kuracja nie zrobi nagle ze mnie kogoś innego, kobiety, w której nie pozostaną ślady bycia przez ponad 40 lat mężczyzną. Po zmianie dokumentów nadal będę wyglądała tak, jak teraz. Na pewno pewne zmiany nastąpią, ale na pewno nie będą rewolucyjne. I tutaj właśnie ważne jest, żeby sprawdzić, jak ja reaguję na reakcje ludzi. Tak, to bardzo ważne. To moje reakcje na reakcje innych są o wiele ważniejsze dla mnie niż reakcje innych na mnie. Nie zmienię reakcji innych, bo nie mam przecież wpływu na innych ludzi, ale muszę wiedzieć, czy różne, często negatywne, wyrażające dezaprobatę, a niekiedy wyśmiewające reakcje oddziałują na mnie w negatywny sposób i do jakiego stopnia to się dzieje. Czy, gdy usłyszę ponownie głupie teksty, przeczytam obraźliwe słowa, zobaczę negatywne gesty i wzrok pełen politowania, przejmę się na tyle, że zacznę ponownie zadawać sobie pytanie, czy ja tego potrzebuję...
Bez realnego testu, i to w bardzo różnych sytuacjach, nie odpowiemy sobie na to pytanie. Ja już na to pytanie mogę odpowiedzieć z pełną świadomością. Swój test przechodziłam w różnych sytuacjach. Jechałam autokarem 1000 km, pracowałam w małej wiosce w Niemczech, bywam regularnie w Poznaniu, mieszkam w niewielkim mieście. Pracuję. Bywam w bankach, u lekarza, w sklepach, poznaję ludzi, rozmawiam, i mimo różnych reakcji, nie pojawia się we mnie pytanie. Wprost odwrotnie, negatywne sytuacje, które są moim udziałem i na pewno będę ich doświadczała w przyszłości, tym bardziej mnie utwierdzają w tym, że racja jest po mojej stronie. Ten test pozwala też poznać bliżej, jak traktowana jest pozycja kobiety we współczesnym świecie. I ja tego już doświadczam. Mogłabym dla wygody rezygnować z pewnych elementów, ale gdy próbowałam to robić, czułam się źle, czułam, że sama siebie oszukuję. Oczywiście, ważne jest także dla mnie to, jak postrzegają mnie inni, dlatego dbając o swój wizerunek, robię to dla swojej przyjemności i realizacji swoich potrzeb, ale także dla ułatwienia odbioru mojej osoby przez otoczenie. Dlatego, gdy mam okazję, pokazuję także nie tylko praktyczną stronę swojego ja, ale także eleganckiej, wyzywającej, lekko kontrowersyjnej. Tak, jak powiedziała mi Kasia Klucz, gdy się poznałyśmy. I tak się wyróżniasz, więc wyróżniaj się pozytywnie przez swoją oryginalność w sposobie bycia i ubiorze. I tak robię.
Widzę też pewne zmiany. Coraz bardziej irytuje mnie, gdy słyszę, jak ktoś zwraca się do mnie per on. Był czas, gdy to tak na mnie nie oddziaływała. Teraz, oczywiście nie robię z tego problemu, nie zwracam uwagi osobie tak się do mnie zwracającej, ale czuję się z tym zawsze źle.
Test pozwala mi codziennie wsłuchiwać się w siebie i sprawdzać, czy jeszcze pojawiają się wątpliwości. I nie słyszę ich. Natomiast codziennie przekonuję się, jak cudownie czuję się będąc kobietą. Nie mam sklerozy i pamiętam, jak czułam się przedtem, zanim zrozumiałam. Nigdy nie czułam się tak spełnioną i tak spójną wewnętrznie jak teraz. Nigdy mężczyzna we mnie nie był tak spójną i kompletną osobą jak w chwili obecnej jestem będąc kobietą.
Bez testu realnego życia nie byłabym w stanie przekonać się, na ile ta moja kobiecość jest prawdziwa a na ile wydumana, wymyślona. I przypuszczam, że w wielu przypadkach, gdy po tranzycji i zmianie dokumentów, często połączonej z operacjami, następuje remisja, retranzycja, jedną z ważnych przyczyn może być zbyt szybko lub zbyt powierzchownie przeprowadzony test realnego życia. Gdyż, jak ma być prawdziwy, nie możemy go przeprowadzać tylko i wyłącznie w komfortowych warunkach albo w wybiórczych sytuacjach, bo wtedy z realnym życiem nie ma to nic wspólnego. Ja jestem już pewna, że w moim przypadku do żadnej remisji nie dojdzie.
A test ? Nadal go prowadzę, podchodzę do niego normalnie, traktuję go jako coś zupełnie normalnego w procesie diagnostyki i cieszę się każdego dnia, gdy patrzę w lustro i widzę kobietę.