Rozmowy...o wszystkim
- Lucy
- 5 wrz 2015
- 2 minut(y) czytania

...o wszystkim z Panią Pauliną i...Panią Anią
Sam proces diagnozowania jest bardzo złożony.
Wielokrotnie wracamy do tych samych wątków rozpatrując je z różnych punktów widzenia. Często omawianie pewnego aspektu nagle schodzi na zupełnie inny temat.
Bardzo ważne jest, by nie bać się mówić. Ale także, by wiedzieć, co się mówi. Bardzo szybko zostaną wychwycone sprzeczności i wzajemnie się wykluczające sytuacje. Ja nigdy nie miałam problemu z mówieniem o sobie, wręcz odwrotnie, mówiłam zbyt wiele. Dlatego teraz nie mam z tym problemu. Rozpatrywałyśmy moje życie w kilku podstawowych aspektach. Dzieciństwo, okres szkolny, relacje w domu rodzinnym. Relacje z rodzicami, z siostrą, z rówieśnikami. Okres dojrzewania. Bardzo wiele uwagi poświęciłyśmy okresowi narzeczeństwa, małżeństwa, rodzicielstwu. Szukałyśmy odpowiedzi, kiedy i dlaczego zaczynało się psuć. Miałam tutaj ułatwione zadanie, bo dzięki napisaniu książki „Lukrecja w ciele Krzyśka”, w której dokonałam analizy swojego dzieciństwa i okresu małżeństwa, nie miałam problemu z jasnymi i przemyślanymi wypowiedziami.
Od czasu do czasu schodziłyśmy także na bardziej kontrowersyjne tematy, które często zaciemniały obraz, zwłaszcza, że nie ukrywałam w rozmowach, że długo moja kobiecość przejawiała się na zewnątrz tylko poprzez fetysz. I właśnie ten problem dotyczący moich fetyszy stał się przedmiotem analizy podczas jednego z naszych spotkań
Istniało duże ryzyko, że moje postrzeganie swojej kobiecości to forma fetyszu. Widząc, że to jest dyskusyjna sprawa, przemyślałam przed kolejną wizytą ten problem i na następnym spotkaniu przedstawiłam swój sposób postrzegania moich pasji fetyszowych. I problem został rozwiązany. Wyjaśniłam, że dla mnie te różne fetysze są po prostu elementem mojego życia jako kobiety. Tak, jak kobiety, oczywiście mężczyźni też, mają swoje pasje, hobby, tak dla mnie są nimi właśnie fetysze, jako jedna z form urozmaicania swojego życia. Są przecież takie osoby, które po prostu żyją, a są takie, które poza tzw. „normalnym” życiem, realizują się na różne ciekawe sposoby. I ja właśnie należę do tej drugiej kategorii.
Pani Paulina przyjęła to wyjaśnienie i ten, na tym etapie już ostatni większy znak zapytania, został usunięty.
Ale nie tylko z Panią Pauliną o tym rozmawiałam. Ten sam temat omawiałam na jednym z pierwszych spotkań w Ośrodku Amonaria, w którym poznałam Panią Anię Roszyk.
Pani Ania.
Na jednej z wizyt pani Paulina powiedziała, że ocenę psychologiczną powinna mi zrobić inna osoba, bo mimo że Ona ma uprawnienia, ale lepiej dla mnie, żeby była to opinia innej osoby. Oczywiście zgodziłam się, i jak się okazało, bardzo dobrze zrobiłam, bo w projekcie nowej ustawy o uzgadnianiu płci jest zapis, że trzeba mieć dwie niezależne opinie do sądu. Od lekarza seksuologa, prowadzącego tranzycję, jak i psychologa albo psychiatry.
W ten sposób trafiłam do kolejnego gabinetu. I poznałam Panią Anię Roszyk.
Okazała się równie niezwykła i kompetentna, jak Pani Paulina, o czym bardzo szybko się przekonałam. Teraz już wiem, że obie opinie, jak je dostanę do ręki, będą bardzo rzetelnie i sąd nie powinien mieć obiekcji z uznaniem ich merytoryczności.