chcę czy muszę...
- Lucy
- 1 kwi 2015
- 2 minut(y) czytania

Pamiętam dobrze moment, gdy stwierdziłam, że jestem transpłciową kobietą. Było to podczas oglądania Dobrejnocki, gdzie usłyszałam, jak mówię o sobie. To, że określałam siebie jako transwestytę spowodowane było tylko tym, że nie mam konfliktu płci i nie chcę przechodzić korekty.
Dopiero z czasem zrozumiałam, że bycie transpłciową kobietą nie oznacza automatycznie, że trzeba przejść korektę. Można żyć w męskim ciele (albo odwrotnie) i być spełnioną(ym). Mnie dodatkowo wprowadzały w błąd, zwłaszcza na początku szukania prawdy o sobie, stwierdzenia innych transpłciowych osób, że nie można być transpłciową osobą, jak nie dąży się do korekty.
Ile frustracji przez to przeżyłam.
Jednak dzisiaj, z perspektywy czasu, mogę im przyznać częściowo rację. Z jedną zasadniczą różnicą. Każda transpłciowa osoba CHCE przejść korektę, a nie MUSI ! Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Ja od pewnego czasu wmawiałam sobie, że nie MUSZĘ. I cieszyłam się, gdy udawało mi się żyć coraz bardziej w zgodzie z tym, kim jestem bez konieczności dokonywania korekty.
Do czasu.
Coraz częściej łapałam się na tym, że mając zmienione dokumenty, wiele spraw wyglądałoby zupełnie inaczej.
Ostatnia wizyta w biurze Agencji, z którą jeździłam do Niemiec
Ta wizyta zdecydowała, chociaż do podjęcia ostatecznej decyzji minęło jeszcze około trzech tygodni.
Telefon milczał zbyt długo, więc pojechałam sama i właściwie byłam gotowa na zmianę decyzji, bo wiedziałam, co usłyszę, a jeszcze wtedy wydawało mi się, że nie potrafię żyć bez tej pracy. Także w tym się myliłam...
Już jadąc do Poznania, przypuszczając, co usłyszę, powoli zaczynałam sobie zdawać sprawę, że nie mam wyjścia. Jeszcze walczyłam ze sobą, bardziej w tamtym momencie to był przymus spowodowany sytuacją niż moje pragnienie.
Dlatego, gdy w biurze usłyszałam, że nie mogę jechać jako kobieta do Niemiec, zgodziłam się, żeby jechać jako on. Od razu jednak zastrzegłam, że chcę wyjazdy na krótkie okresy, bo zamierzam rozpocząć tranzycję...
I tutaj chyba ostatecznie przekreśliłam swoje szanse w firmie. Mimo, że dobrze znam Niemiecki i mam wysokie kwalifikacje zawodowe. Od początku pracy w Niemczech trafiałam na ciężkie przypadki. I zawsze dobrze sobie radziłam.
Wracając do domu wiedziałam już, co mam zrobić.
Planowałam tranzycję pogodzić z wyjazdami do Niemiec, bo nadal wierzyłam, że wyjadę, ale powoli zaczynał dojrzewać w mojej głowie inny pomysł.